niedziela, 19 listopada 2017

od Deana cd. Samanthy

Wyciągnąłem rękę w kierunku radia, aby podgłośnić płynącą z  niego piosenkę AC/DC. Uśmiechnąłem się z satysfakcją, słysząc ulubione dźwięki. Sam prowadził, na drodze było pusto, więc mogłem trochę odpocząć. Ułożyłem się wygodnie na siedzeniu po prawej stronie i obserwowałem przemijające w szybkim tempie drzewa. Łosiek jechał w dobrym tempie, nie zarzucając Baby, ale i nie wlokąc się po ulicy. Nie rozmawialiśmy, zresztą muzyka i tak zagłuszyłaby wszystkie inne dźwięki. I dobrze.
Równomierne tempo jazdy przerwało nagłe hamowanie Sama. Wyrzuciło mnie do przodu, po czym wszystko wróciło do normy. No, prawie wszystko. On prawie rozjebał Impalę,
- SON OF A BITCH! - krzyknąłem, świdrując go wzrokiem. - You son of a bitch! Prawie rozjebałeś Baby, czy ty wiesz co to znaczy?!
- Dean, przepraszam, przecież...
- O tak, "przepraszasz", a przed chwilą zrobiłeś hamowanie kurwa roku!
- Dean, nie zabij mnie tylko, błagam. - mruknął Sam.
- To by było za mało. - warknąłem, po czym zwróciłem się szeptem  do Baby - No już, mała, co niedobry Sam ci zrobił? Już dobrze, shhhhh.
Sam spojrzał na mnie, próbując ukryć rozbawienie. Nie wyszło mu.
- Jeszcze raz zrobisz taki numer, a nie wsiądziesz już do tego wozu. Nigdy.
Rozejrzałem się w poszukiwaniu sprawcy tego wypadku; od razu natrafiłem wzrokiem na rudą dziewczynę stojącą przed pomarańczowo czarnym samochodem. Otworzyłem drzwi i wyszedłem  z wozu, Sam poszedł w moje ślady. Podeszliśmy do dziewczyny.
- Nic wam nie jest? - zapytała, opierając się raczej niepewnie o maskę swojego samochodu
- Cóż, poza tym, że przez ciebie ten kretyn prawie rozwalił mój wóz, to raczej nie. - Uniosłem brwi i założyłem ręce na klatce piersiowej. Sam nie odzywał się, stojąc trochę z boku z poczuciem
- Przepraszam. - mruknęła, wbijając wzrok w jezdnię. - Po prostu ta świnia odmówiła posłuszeństwa...
Wzruszyłem ramionami, darując sobie opierdol dziewczyny. Odwróciłem się i skinąłem głową na Sama, dając mu do zrozumienia, że nie mam zamiaru stać tu dłużej niż to potrzebne. Ten jednak uniósł lekko brwi i pokręcił nieznacznie głową. Jeszcze się kłócił teraz będzie, son of a bitch!
- Dean, mogę cię na chwilę? - zapytał półgłosem, na co przewróciłem oczami, ale odszedłem z nim te kilka kroków dalej. - Nie widzisz, że dziewczynie samochód się rozwalił?
- A przy okazji  mój prawie też. - zauważyłem, po czym zmarszczyłem brwi. - Chwila, czy ty chcesz...
- Żebyś jej pomógł. - dokończył za mnie brat, na kolejny raz przewróciłem oczami.
- Człowieku, czy ty się słyszysz? Ona prawie rozpierdoliła mi wóz. Takich ludzi się pali, a nie się im pomaga.
Sam westchnął i pokręcił głową.
- Stary, dostaniesz ciasto. - Na te słowa zacząłem rozważać opcję szybkiego naprawienia auta rudowłosej.
- W sumie to warto pomagać ludziom, tak tak. - Zacząłem kiwać głową i podszedłem do dziewczyny. - Słuchaj, nie pomóc ci z tym wozem? Chyba coś szwankuje, skoro tak się zatrzymał, czy cokolwiek się tam stało.
- O, jakbyś mógł. - ożywiła się i opowiedziała mi, co się stało. Już wiedziałem, w czym muszę pogrzebać, aby ruszyć ten samochód.
Podchodząc z Samem u boku do wozu dziewczyny, rzuciłem do niego ciche "Całe ciasto moje", po czym otworzyłem maskę i rzuciłem okiem na wnętrze pojazdu.
- Son of a bitch... - mruknąłem i zdjąłem kurtkę, podwijając przy okazji rękawy. Dziewczyna stała z boku i przypatrywała się, jak grzebię w jej samochodzie, Sam natomiast podszedł do Impali.
- Tylko uważaj na nią! - krzyknąłem, nie patrząc nawet w jego stronę. Odpowiedział mi powolnym zapaleniem silnika i odjechaniem. Wróciłem do "roboty", ignorując spojrzenia dziewczyny, której imienia nie znałem.
- Jestem Dean. - rzuciłem, nie przerywając naprawiania zepsutego elementu.

Samantha? Wreszcie! B)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz