czwartek, 16 listopada 2017

od Sama cd. Katrins

Dziewczyna patrzyła na mnie, w jej oczach mieniły się mieszane uczucia, wpierw zdziwienie, może odrobina ciepła ale potem znowu straciły ten blask, którym lśnią gdy się uśmiecha, znowu były zirytowane.
- Po co tutaj dalej jesteś?
- Powiedziałem... Chciałem naprawić naszą znajomość...
- I myślisz, że tobie się to uda?
- Chyba tak...
Dziewczyna wstała i zabrała ubrania. Skierowała się w stronę łazienki by przebrać się z piżamy na jakieś normalne ciuchy. Dziewczynie zeszło trochę z łazienki, ale wyszła ogarnięta a jej oczy nie były już zaczerwienione od płaczu.
- Możesz po coś dla mnie pójść? - zapytała, przytaknąłem. - załatwiłbyś mi proszę kawę z dołu? - uśmiechnęła się delikatnie i poinstruowała dokładnie jak mam ją zaparzyć. Spojrzałem na nią, jakby właśnie oznajmiła mi że trzyma latającego szopa w kuchni. - Oh, zapomniałabym! Na rogu jest pyszna cukiernia, gdzie mają super ciasto, kupiłbyś mi? - zapytała, skinąłem głową i wyszedłem z jej pokoju, kierując się w stronę wspomnianego sklepu. Podróż na piechotę zajęła mi dobre piętnaście minut w jedną stronę, starsza kobieta zapakowała ciasto i pożegnała się ze mną. Ponarzekałem trochę na nią pod nosem, po dosyć drogie to ciasto miała. Westchnąłem i wróciłem do hotelu, zaparzyłem dziewczynie kawę i poszedłem na górę. Otworzyłem z trudem drzwi. Szukałem wzrokiem czarnowłosej wzrokiem, ale nigdzie jej nie było. Torba z rzeczami zniknęła.
- Japierdole. - zakląłem, odkładając ciasto i kawę na stolik. Zszedłem na dół do mojego pokoju i zabrałem plecak z podstawowym wyposażeniem i ciuchami, w razie czego. Włożyłem rękę do kieszeni, w poszukiwaniu kluczyk które znajdowały się tam od dłuższego czasu. Na parkingu otworzyłem auto i wrzuciłem sprzęt na tylne siedzenie, samemu siadając z przodu. Czekałem aż auto zapali, stało kilka dobrych dni wiec nieco się zastało. Wyjechałem z parkingu, zastanawiając się gdzie pojechała Kat. Jedyne miejsce, jakie mogło wydawać się tym odpowiednim do jej stałego miejsca zamieszkania wydawał się nieco przestarzały dom, z nieskoszoną trawą i syfem walającym się na podjeździe. Zaparkowałem parę metrów dalej i odbezpieczyłem pistolet, drzwi były otwarte więc domyśliłem się że trafiłem dobrze. Wszedłem do domu i rozejrzałem się, na meblach było nieco kurzu ale dom wyglądał na zadbany. Starałem się przemieszczać jak najciszej, gdyby jednak to nie był ten budynek to mam nieźle przejebane. Z piwnicy dobiegł mnie stłumiony krzyk jakiejś kobiety, obróciłem się gwałtownie. Mógłbym przysiąc, że słyszałem też głos Kat, albo mi się przesłyszało. Odetchnąłem głęboko i skierowałem się w stronę drzwi, które najpewniej prowadziły do piwnicy. Moja intuicja zawiodła i trafiłem do schowka, gdzie zamiast typowych rzeczy które powinny się tam znajdować, było kilka różnych rodzajów noży i innych broni. Kolejne drzwi prowadziły do piwnicy. Zduszony krzyk i nagła cisza spowodowały że zacząłem się zastanawiać, czy dobrze trafiłem oraz czy Kat na pewno jest "tylko człowiekiem". Zszedłem na dół i ujrzałem to, czego najbardziej się obawiałem. Czarnowłosą, która ze spokojem wyciągała nóż z ciała martwej kobiety i uśmiechała się do siebie. Momentalnie mnie wmurowało, nie tego się po niej spodziewałem. Powinienem czuć cokolwiek, powinienem czuć zawód, smutek czy po prostu wściekłość że dziewczyna mnie oszukała. Ale nie czułem nic. Jakby wszystkie możliwe emocje nagle przestały istnieć. Wpatrywałem się  w nią, szukając odpowiednich słów. Ona tylko wytarła nóż w ścierkę i przelała krew kobiety do słoika.
Odczuwałem zawód, bo zaufałem dziewczynie. Potraktowałem ją jak siostrę i uratowałem tyłek, a ta odwdzięcza się morderstwem.
- Jak ty ukryjesz się przed policją...? - zapytałem cicho, ta tylko wzruszyła ramionami i odwiązała bezwładne ciało kobiety od stołka i przeniosła je do pustej części wielkiej piwnicy. Śledziłem ją wzrokiem, patrząc tępo na to co robi. Nie miałem bladego pomysłu, jak zareagować.
Zabezpieczyłem broń i schowałem ją do tylnej kieszeni.
- Nie mam zamiaru walczyć, Kat. - powiedziałem, dziewczyna spojrzała na mnie, w jej oczach zaczęło malować się przerażenie. - Chciałem... chciałem tylko prze...- urwałem w połowie zdania i zamilkłem, wiedząc że do dziewczyny nic nie dotrze.
- Jeżeli... chcesz cokolwiek, jestem przy moście. Ogarniesz który. - powiedziałem bez żadnych emocji, wyszedłem z piwnicy czując na swoim karku mrożące spojrzenie dziewczyny. Otworzyłem auto i rzuciłem srebrny pistolet na tylne siedzenie, podjechałem swoim tymczasowym autem pod najbliższe miejsce przy moście, jednak na tyle daleko by nikt nie pomyślał że jestem jakimś chorym pojebem czy samobójcą. Usiadłem na murku i wlepiłem wzrok w wodę, w której odbijało się wieczorne słońce. Jak gdyby nigdy nic, po prostu siedziałem.
To niemożliwe. Nie ktoś taki jak Kat. Pomyślałem, przypominając sobie z jaką delikatnością otarłem łzy dziewczyny, jak bardzo było mi jej żal.  Nie w takim momencie. Nasza znajomość nie mogła rozpocząć się gorzej, a spodziewałem się że to jest jej koniec. Nie chciałem do tego doprowadzić. Nie mogłem. Katrins. Nawet w mojej głowie jej imię było cudowne. Wspominając to, jak pocieszałem dziewczynę przypomniał mi się zapach jej cudownych perfum, których najwidoczniej używała.
Nie dopuszczałem do siebie myśli że ktoś taki jak ona mógłby mi się spodobać. To pewnie tylko troska. To musi być troska.
- Sammy...?


Kat? B)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz