wtorek, 7 listopada 2017

od Sama cd. Samaela

Siedziałem do późnej nocy, przeglądając Internet. Dean spał już od dobrych dwóch godzin, zjadł ciasto i zasnął, nawet  nie trudząc się by zdjąć buty. Dochodziła pierwsza w nocy, a ja wciąż nie miałem nic. Westchnąłem cicho i zamknąłem jedną z wielu otwartych kart. Przetarłem oczy dłonią, czując jak bardzo zmęczony jestem. Kawa już dawno się skończyła, nie miałem nic ciekawego do roboty. Poszedłem się umyć, starałem się zrobić to jak najciszej, by nie obudzić brata. Po niecałych 10 minutach wyszedłem z łazienki i rzuciłem ciuchy na torbę. Wyłączyłem laptopa i położyłem się w łóżku, okrywając się kołdrą. Pomimo że przed chwilą morzył mnie sen, teraz za cholerę nie mogłem zasnąć. Wlepiałem zmęczone oczy w sufit, zastanawiając się jakby to było, gdyby nasze życie było... normalne? Po parunastu minutach darowałem sobie te rozmyślania, wiedząc że takie coś nigdy nie było i nie będzie możliwe. Czas mijał, a ja wciąż nie mogłem oddać się  objęcia morfeusza. Dean oddychał równomiernie i spokojnie. Przewróciłem się na bok i zamknąłem oczy, próbując jednak odespać te kilka nieprzespanych nocy. Zmęczenie jednak zmogło mnie po kolejnych dwóch godzinach krążenia wokoło pokoju i robienia pompek, byleby się czymś zająć. Nie dane było mi spać dłużej niż cztery godziny, przed szóstą obudził mnie alarm, którego zapomniałem wyłączyć wczoraj. Niechętnie wyszedłem z ciepłego posłania, jakim było łóżko i wyłączyłem to dziadostwo. Pierwsza rzecz, jaką zrobiłem od razu po ogarnięciu się, to sprawdzenie czy nie jakiejś nowej sprawy. Liczyłem że będę mógł odpocząć ale nagłówek na stronie głównej na to nie wskazywał. Westchnąłem i zacząłem czytać.

Dzisiaj o poranku została zgłoszona sprawa brutalnego morderstwa. W budynku została zamordowana kobieta w wieku 29 lat. Sprawca nie został ujęty. Przewijałem stronę, szukając czegoś co mogłoby nakierować mnie na coś nadnaturalnego. Morderstwo zostało przeprowadzone brutalnie i z premedytacją, o czym świadczy rozszarpana klatka piersiowa i ślady sznura na nadgarstkach. Ofiara miała nacięte powieki i wargi.

Napisałem na stoliku kartkę do Deana, który i tak będzie mieć na mnie wywalone i albo zajmie się inną sprawą, albo cały dzień będzie miał na to wywalone. Wsiadłem do wypożyczonego seata i włączyłem cięższy kawałek. Wyjechałem z parkingu i skierowałem się w stronę miejsca zbrodni. Policja przepuściła mnie, pomimo protestów gapiów. W kieszeni trzymałem odbezpieczoną broń, gdyby nasz morderca postanowił jednak tu zostać. Ciało kobiety zostało wyniesione, ale nie posprzątali reszty śladów. Klęknąłem, przyglądając się dokładniej śladom krwi. Ignorowałem wszelkie odgłosy z zewnątrz. Metaliczny i ostry zapach irytował, ale szło go znieść. Nigdzie nie było czuć siarki. Wstałem, rozglądając się po pokoju, panujący wokół półmrok skutecznie uskuteczniał mi zrobienie czegokolwiek dokładniej. Miałem wrażenie że kogoś zauważyłem, automatycznie ścisnąłem mocniej broń i wyjąłem ją z kieszeni. Jeżeli dojdzie do walki, nie będzie za przyjemnie. Nie sypiałem od kilku dni, a moje reakcje były mocno opóźnione. Jak na złość kopnąłem w stół, który magicznie znalazł się bliżej niż przewidywałem.
- Japierdole... - szepnąłem, spoglądając na jegomościa, który stał spięty i szykował się do wyjścia. Zastanawiało mnie, czy to morderca czy tylko przypadkowy gościu, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Żaden z nas nie miał zamiaru się wycofać, broń wciąż była odbezpieczona.
- Jesteś upoważniony żeby tu chodzić? - zapytałem, przyjmując poważny ton i wychodząc z zaciemnionego punktu w pokoju. Obcy spojrzał na mnie krótko i  obrócił się na pięcie, kierując się do wyjścia. Jego strata, jak nie chce pogadać "pokojowo". Nie miałem zbytnio ochoty wdawać się w jakieś rozległe dialogi.



Samael? Wiem, zepsułam w końcówkę ;_;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz