wtorek, 14 listopada 2017

od Sama cd. Katrins

Wciąż czekałem na odpowiedź dziewczyny. Aktualnie paliła mnie wzrokiem i nie wyglądała na zadowoloną z naszego dialogu.
 - Nie ważne jakie mam imię i tak nie podam! - warknęła, wciąż celując we mnie. Westchnąłem cicho, spoglądając na nią. Liczyłem jednak, że poda mi swoje imię.
- Dobra jestem Katrins. Tylko tyle tobie powiem. - powiedziała, spuszczając wzrok. Delikatnie uniosłem wargi w uśmiechu, może i się myliłem do niej, i nie jest taka wredna?
W mgnieniu oka Katrins porządnie uderzyła mnie w brzuch, powodując chwilową utratę oddechu. Dziewczyna poleciała sprintem przed siebie. Po odzyskaniu jako takiej świadomości że żyję i gdy mój oddech wrócił do normy, pobiegłem za dziewczyną. Nie chciałem wyjść na żadnego zboczeńca ani nic takiego, ale dziewczyna nie wyglądała na zorientowaną w okolicy. Nie planowałem mieć nikogo na sumieniu, przynajmniej nie tu. Dziewczyna biegła w miejsce gdzie ostatnio zaginął jeden z tutejszych, nawet gdyby nie było to związane z czymś nadnaturalnym, odruchowo chciałem ją powstrzymać przed popełnieniem "samobójstwa". Chwyciłem dziewczynę za tył bluzki, starając zrobić się do delikatnie. Ta obróciła się i spróbowała przywalić mi z pięści, ale wyszło z tego tyle, że oboje przewróciliśmy się. Liczyłem jednak, że nie spadnę na dziewczynę, ale los najwidoczniej mnie nie cierpi a znalezienie drugiej połówki chyba nie było mi w najbliższym czasie przeznaczone. Wylądowałem twarzą dokładnie na jej piersiach. Wstałem jak najszybciej, próbując otrzepać się z błota.
- Zboczeniec! - krzyknęła i przywaliła mi z liścia. Spojrzałem na nią zdziwiony, nawet nie przetarłem policzka. Teraz tylko modliłem się żeby nie pozwała mnie ani nic takiego. Propozycja odprowadzenia jej raczej skończyłaby się kolejnym uderzeniem w twarz. Zaczęła iść prędko w stronę hotelu, odprowadzałem ją wzrokiem tak długo jak mogłem i poszedłem za nią, zachowując bezpieczną odległość. Wcześniej nie zauważyłem kwiaciarni, która znajdowała się po drugiej stronie ulicy. Wszedłem i kupiłem błękitne kwiaty, licząc że uda mi się jakoś przebłagać Kat. Ekspedientka zaproponowała czekoladki, spojrzałem na nią ze zdziwieniem, zastanawiając się kto normalny trzyma w kwiaciarni czekoladę, zwłaszcza zapakowaną jak należy i  z czarną kokardą na górze. Podziękowałem i poszedłem do hotelu.
- Podobno zarejestrowała się tu jakaś Katrins. - rzuciłem prosto z mostu, patrząc na nieco otumanionego faceta, nie dziwiłem mu się, przecież dochodziła północ.
- Jest. - burknął, sprawdzając rejestr. - pokój 025, piąte drzwi po lewej.
- Dzięki. - odparłem i poszedłem we wskazanym kierunku. Przez kilka dobrych minut stałem przed drzwiami  i zastanawiałem się czy zapukać czy sobie darować. Bałem się, że obudzę dziewczynę, która jednak była nieźle wnerwiona i zapewne zestresowana. Na kartce szybko wypisałem numer pokoju, bo podanie numeru telefonu mogłaby uznać ze marną próbę podrywu. Zresztą te kwiatki i czekoladki też tak wyglądały. Przemogłem się i zapukałem w drzwi. Przez chwilę nikt nie przychodził i bałem się że pojechała ale wreszcie rozległ się szczęk zamka i drzwi otworzyła moja wcześniejsza czarnowłosa towarzyszka. Spojrzała na mnie wściekła, ubrana w piżamę i z włosami spiętymi w kok. Pomimo lekkiego nieogarnięcia wciąż wyglądała ładnie, jej oczy świdrowały mnie na wylot.
- Kat... - zacząłem, lekko speszony tym że stoję jak ostatni ciołek na korytarzu przepraszając zupełnie obcą mi dziewczynę. - Przepraszam, nie sądziłem że ta cała akcja tak wyjdzie. - wziąłem głęboki wdech. - Serio, przepraszam raz jeszcze. No i... pomyślałem że zaczniemy od początku tą znajomość, bo chyba nie wyszło. - wzruszyłem delikatnie ramionami i wręczyłem dziewczynie. - Mam nadzieję że Ci się spodobają. - uśmiechnąłem się i czekałem co zrobi. Podniosła jedną rękę, przygotowałem się na otrzymanie kolejny raz z liścia, ale nic takiego nie nastąpiło.


Katt? Miejmy nadzieję że to nie jest moje najkrótsze z możliwych opek xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz