piątek, 15 grudnia 2017

od Maze

*
Odetchnij proszę nocy oparem
na lustra oczu opadającym
i wypij do dna snów pełną czarę
odnajdziesz siebie wśród sennych pnączy

Spójrz jak obrazy mgielnych pajęczyn
maluję nocą białym pędzelkiem
a czerń pod bielą stłamszona jęczy
łzy zamieniając w gwiazdy maleńkie

Pozbieraj kwiaty pieszczone wiatrem,
niech pejzaż zmysłów stanie się płótnem
i rozpal we mnie ogromną watrę
bo gdy zasypiam zimno okrutnie*


*

Wszystko osnute mgłą. W tle stłumione krzyki. Ludzie dookoła, czuję ich. Powoli otwieram oczy i budzę się ze snu...
-Nic się pani nie stało?- jakiś czterdziestoletni mężczyzna pomaga mi wstać. Nadal słyszę krzyki. Piekielnie drażniące uszy.
-Nie, nic takiego- odpowiedziałam chwiejąc się na nogach. Obraz w około wirował, po chwili wrócił do pierwotnego stanu.
-Na pewno? Spadła pani z dużej wysokości- znów usłyszałam ten sam głos. Zaraz... Jak to spadłam?
-Ta wariatka spadła mi prosto na auto!- krzyk stał się już wyraźniejszy. Rozejrzałam się powoli rozumiejąc usłyszane słowa. Rzeczywiście stałam na aucie które teraz było kompletnie wgniecione w ziemię. Nie pamiętałam nic co się przed chwilą mogło stać.
-Ogarnij się człowieku! Nie widzisz że ona potrzebuje pomocy? Właśnie skoczyła z ponad dwudziestu pięter i nic jej się nie stało to cud!- zabrał głos ten sam mężczyzna co pomógł mi wstać.
-Nie obchodzi mnie to! Ktoś musi za to zapłacić!- wnerwiały mnie już jego krzyki. Najchętniej podeszłabym do niego i najzwyklej w świecie wyrwała mu te gardło.
-Niech się Pani nie przejmuje... Na pewno wszystko w porządku?- upewniał się.
-Tak. Ale odrobinę kręci mi się w głowie- odpowiedziałam czując znów zawroty głowy. Zeszliśmy w końcu z auta i usiadłam na pobliskiej ławce.
-Ja tak tego nie zostawię, zapłacisz za szkody i to natychmiast!- podszedł do mnie mężczyzna.
-Spokojnie...- usłyszałam jakiś głos za plecami.


Tajemniczy głosie? xD może odpowiedzieć kilka osób  B) dlaczego nie?
 
* Wiersz autorstwa Maze. *
 
P.A obowiązują

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz