niedziela, 22 października 2017

od Sama cd. Dean'a

Wrzuciłem broń do bagażnika czarnej Impali i otarłem błoto z twarzy. To polowanie było jednym  z tych gorszych. Dean nie wyglądał lepiej, chociaż i tak wyszliśmy bez szwanku. Przynajmniej było o jedno Wendigo mniej.
- Otrzep buty, nie wsiądziesz tak do mojego auta! - powiedział, spoglądając na moje ubłocone buty. Uśmiechnąłem się, spuszczając wzrok i spoglądając na obuwie. Było uwalone od błota i krwi, do jego dziecinki nie mogłem tak wsiąść.
- Naprawdę? A co jakbym był umierający? - zapytałem z przekąsem i wytarłem podeszwy o trawę, Dean wreszcie zaakceptował stan podeszw i pozwolił mi wsiąść. Zapiąłem pasy i oparłem głowę o szybę, blondyn wyjechał z lasu i po chwili jechaliśmy już normalną drogą. Dochodziła czwarta nad ranem, słońce powoli wstawało. Dean włączył radio, nie musiałem nawet się domyślać co puści - AC/DC. Poranki po polowaniach wydawały się takie spokojne. Wiedziałem, że pewnie niedługo znowu wyjedziemy na jakieś polowanie, więc nie robiłem sobie nadziei na dłuższy odpoczynek. Po dwóch godzinach trasy, zaproponowałem bratu zmianę - na którą; o dziwo chętnie przystał. Zatrzymał się na poboczu i wysiadł, zrobiłem to samo i przesiadłem się na miejsce kierowcy. Gdy blondyn już siedział, wykręciłem i docisnąłem pedał gazu. Dean popatrzył na mnie jak na idiotę, no tak, przecież to jego dziecinka i tylko on może tak szybko jeździć. Zwolniłem do setki i jechałem spokojniej. Wreszcie zauważyliśmy znak który nakierowywał na nasz motel. Uśmiechnąłem się do siebie i zacząłem już szukać  budynku wzrokiem, po kilku minutach jazdy, wreszcie się ukazał. Zjechałem na parking i zatrzymałem auto, wyciągając kluczyki ze stacyjki. Dean zabrał z bagażnika najpotrzebniejsze rzeczy i poszedł do naszego pokoju, lekko utykając. Poszedłem za nim i otworzyłem drzwi, blondyna nigdzie nie było, ale słyszałem jak z łazienki leje się woda. Przeszedłem do prowizorycznej  kuchni i wyjąłem spirytus, podciągnąłem już i tak porwany rękaw. Zacisnąłem zęby, gdy alkohol dostał się do rany. 
- Cholera! - syknąłem, czując nieprzyjemne pieczenie w miejscu zranienia. Odłożyłem "lek" i przemyłem szybko twarz wodą, by nie wyglądać jakbym właśnie wytarzał się w błocie i doprawił morderstwem. Westchnąłem cicho, obydwoje potrzebowaliśmy odpoczynku, który był nam potrzebny jak mało co. Dean wyszedł z łazienki, paradując bez koszulki. Zabrałem swoje ciuchy i poszedłem się umyć, nie komentując tego widoku. Odkręciłem wodę pod prysznicem i umyłem z siebie błoto i krew, moją i wendigo.  Ubrałem się szybko i wyszedłem z łazienki. Dean już spał, z ręką włożoną pod poduszką. Uśmiechnąłem się, pewnie ściskał pistolet albo różaniec. Chociaż bardziej obstawiałem to pierwsze. Blondyn był zmęczony tym polowaniem, tak samo jak ja. Położyłem się na łóżku i  zamknąłem oczy, usypiając od razu.

-  Cześć Sammy. Dawno nie rozmawialiśmy.
- Lucyfer? - zapytałem, rozglądając się po pokoju. W kącie, siedział jakże znajomy gościu - Nick, zwany też Lucyferem. Odetchnąłem, skupiając się na tym, by zignorować gościa.
- Oh, no daj spokój! Byliśmy rok  w klatce! Nie pamiętasz? - uśmiechnął się wrednie, pokój zajął się ogniem. Wiedziałem że to tylko złudzenie, ścisnąłem bliznę na lewej ręce i to wszystko zamigotało. - Chciałem tylko porozmawiać! - powiedział, urywanym głosem. Po chwili zniknął i sen się urwał.

Podniosłem się gwałtownie z łóżka, Dean siedział na swoim  i przyglądał mi się. Zaczesałem włosy do tyłu i spojrzałem na niego, równocześnie upewniając się że to rzeczywistość - nie sen. Mężczyzna chyba chciał się odezwać, ale przerwało mu gwałtowne uderzanie w drzwi. Westchnąłem cicho i wstałem, chwytając pistolet. Odliczyłem po cichu i otworzyłem. Stała tam spanikowana, rudowłosa dziewczyna. Zalewała się łzami a jej ręce i ubrania były całe od krwi i ludzkich flaków. Zapiszczała na widok broni, zabezpieczyliśmy spluwy i zaprosiliśmy ją do środka.
- ZAMORDOWAŁAM KOGOŚ! - Darła się spanikowana, najwidoczniej naprawdę tak było. Dean próbował ją uspokoić, a ja poszedłem nalać jej piwa, z domieszką wody święconej.
- Christo. - szepnąłem do siebie, odwracając się w stronę tamtej dwójki. Dziewczyna wciąż była przy swoich zmysłach. Podałem jej piwo, napiła się go. Zaraz po przełknięciu, zaczęła się krztusić i kaszleć, wydając przy tym nieprzyjemny charkot. Spróbowała wypluć tyle napoju ile dało rady.
- No, tego się nie spodziewałem. - westchnąłem. Dziewczyna spróbowała rzucić się na blondyna, który cofnął się dwa kroki i uśmiechnął się wrednie, odsłaniając dywan nogą. Widać tam było pułapkę na demony. Rudowłosa syknęła wściekle i rzuciła jakimś wyzwiskiem, które puściliśmy mimo uszu, dziewczyna nie mogła się ruszyć.
- Co z nią robimy? - zapytałem Dean'a, który tylko wzruszył ramionami. Nici z naszego odpoczynku...

-----
Dean?

dodać 20$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz