poniedziałek, 23 października 2017

od Deana cd. Sama

Podeszliśmy do Impali, Sam wrzucił broń do bagażnika. Rozprawiliśmy się z Wendigo tak, jak było trzeba. Spojrzałem na uwalone buty Sama. No chyba żart.
- Otrzep buty, nie wsiądziesz tak do mojego auta! - powiedziałem i uniosłem brwi.
- Naprawdę? A co jakbym był umierający? - zapytał z przekąsem, ale posłuchał i wytarł podeszwy o trawę, po czym dał mi je do zaakceptowania. No, ujdzie ~ pomyślałem i wpuściłem go do samochodu.
Wsiadłem i odpaliłem, napawając się dźwiękiem ruszającego silnika.
 Po niedługiej chwili wyjechaliśmy z lasu i zaczęliśmy jazdę normalną drogą. Uznałem, że zaszczycę uszy Sama prawdziwą muzyką i tym samym trochę go rozbudzę. Dochodziła czwarta, ale nie dopuściłbym, żeby zaślinił mi szyby przez sen. Włączyłem AC/DC i uśmiechnąłem się zwycięsko.
Po półtorej godziny czułem już lekkie zmęczenie; co jak co, robotem nie jestem i snu też potrzebuję. Z tego powodu, kiedy jakieś pół godziny później Sam zaproponował mi zmianę, zgodziłem się bez przeszkód. Zjechałem na pobocze, wysiedliśmy z wozu i przesiedliśmy się. Kiedy usiadłem na fotelu pasażera, chłopak agresywnie wykręcił i docisnął pedał gazu. Spojrzałem na niego jak na kretyna, którym zresztą był. To moja dziecinka, jak on ją zepsuje, to ja zepsuję jego. Sam na szczęście zwolnił i jechał spokojniej. W końcu dotarliśmy do znaku nakierowującego na nasz motel. Po paru minutach zjechaliśmy na parking, gdzie Sam się zatrzymał i wyciągnął kluczyki ze stacyjki. Wyszedłem z wozu i zabrałem z bagażnika najpotrzebniejsze rzeczy, po czym poszedłem do naszego pokoju, lekko utykając. Son of a bitch.
W środku od razu skierowałem się pod prysznic. Potrzebowałem tego. Westchnąłem cicho, gdy poczułem gorącą wodę spływającą kaskadami po moich plecach. Szybko zmyłem z siebie wszelki brud. Przez szum płynącej wody przedostał się dźwięk otwierania drzwi. Sammy wrócił.
Niedługo potem wyszedłem z łazienki, nie zadając sobie trudu zakładania koszulki. Sam zabrał swoje ciuchy i poszedł się myć, nie komentując niczego. Ruszyłem w stronę łóżka i rzuciłem się na nie, nie ukrywając przed sobą zmęczenia. Wsunąłem rękę pod poduszkę i zacisnąłem palce na pistolecie. Okryłem się kołdrą porządniej i od razu zasnąłem.
 Obudziłem się wcześniej, niż Sam. Przetarłem twarz dłonią i spojrzałem na brata, który marszczył brwi i mamrotał coś przez sen. Znów ma koszmary. Nagle podniósł się gwałtownie z łóżka, odruchowo zaczesał włosy do tyłu i spojrzał na mnie, jakby chciał się upewnić, że to już nie sen. Już chciałem się odezwać, kiedy usłyszałem walenie do drzwi. Sam westchnął cicho i wstał, chwytając pistolet. Wziąłem swój i podszedłem do ściany, obserwując poczynania brata. Ten odczekał chwilę i otworzył drzwi. Stała za nimi roztrzęsiona, panikująca, rudowłosa dziewczyna. Płakała, była cała we krwi. Pisnęła, gdy zobaczyła broń, więc zgodnie zabezpieczyliśmy pistolety i zaprosiliśmy ją do środka.
- ZAMORDOWAŁAM KOGOŚ! - wrzeszczała. Postanowiłem spróbować ją trochę uspokoić.
 Spojrzałem znacząco na Sama, kiwnął leciutko głową i lekko nią pokręcił, jakby chciał powiedzieć "Nie musisz mi nic mówić".
Zacząłem do niej gadać, co raczej nic nie dawało. Kątem oka zerknąłem nad ramieniem dziewczyny; Sam już wracał z piwem. Podał jej napój - ruda zaraz po przełknięciu zaczęła się krztusić, kaszleć i charczeć, wypluwając trochę na dywan.
- No, tego się nie spodziewałem - westchnął Sam. Rudzielec uznał, że się na mnie rzuci, cofnąłem się jednak o zaledwie dwa kroki, ale to wystarczyło. Uśmiechnąłem się wrednie i odsłoniłem stopą dywan, aby pokazać jej to, co pomoże nam odesłać ją do Piekła. Pułapkę na demony.
Dziewczyna syknęła i rzuciła jakimś wyzwiskiem, zignorowaliśmy je. Nie mogła się ruszyć.
- Co z nią robimy? - zapytał Sam. Wzruszyłem ramionami.
- Exorcizamus te, omnis immundus spiritus, omnis satanica potestas - im więcej mówiłem, tym bardziej krzyczała i miotała się ruda -  omnis incursio infernalis adversarii, omnis legio, omnis congregatio et secta diabolica. Ergo, draco maledicte. Ecclesiam tuam securi tibi facias libertate servire, te rogamus, audi nos. - Dziewczyna wydała z siebie ostateczny krzyk, po chwili z jej ust wyleciał czarny dym, który po chwili zniknął. - Bitch. - dodałem pod nosem.
Dziewczyna upadła, a Sam podszedł do niej i sprawdził jej puls.
- Żyje - oznajmił.
- Dzwoń po karetkę - rzuciłem i położyłem się na łóżku. - A potem idziemy do baru na ciasto.
Chłopak zaśmiał się cicho i pokręcił głową, biorąc do ręki telefon. Niedługo potem na miejscu była karetka, zabrali rudą i pojechali.
- No, Sammy, idziemy na ciasto! - zawołałem i klepnąłem go po plecach. - Jak chcesz, to mogę zjeść za ciebie. - dodałem i wzruszyłem ramionami, kierując się do wyjścia.
Brat jednak nie miał zamiaru oddawać mi swojej porcji - podążał ze mną do baru. Niedługo potem byliśmy na miejscu.  Zajęliśmy jakikolwiek stolik i czekaliśmy, aż podejdzie do nas kelnerka. Długo jej to nie zajęło, już po chwili podeszła i zapytała nas o zamówienie.
- Dwa ciasta wiśniowe na wynos. - powiedziałem.
Pospiesznie oddaliła się, aby po kilkunastu minutach przynieść nam dwa pięknie zapakowane ciasto. Zapłaciliśmy i poszliśmy do pokoju. Kiedy dotarliśmy, niedbale pokroiłem ciasto na kawałki i wziąłem je do łóżka. Przy okazji wziąłem jeden z kawałków do ust i  włączyłem radio. Akurat leciało Heat of the moment zespołu Asia. Rozłożyłem się na łóżku i wepchałem sobie kolejny kawałek. Sam spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
- Stary, proszę cię. Ciasta są awesome. - powiedziałem z pełnymi ustami i pokiwałem głową, pewny swojego zdania.
W tym momencie chłopak wstał i wyszedł, kręcąc głową.
- No cooo? - krzyknąłem za nim, kilka okruszków wypadło mi z ust.

Sam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz